29 lipca 2016 roku zmarł prof. dr hab. Franciszek Kobryńczuk, nauczyciel wielu pokoleń lekarzy weterynarii, poeta, humanista, patriota.
Żonie i najbliższym składamy wyrazy głębokiego żalu i współczucia.

Zamieszczamy wspomnienie przyjaciela Profesora, dr. Dariusza Jaworka.


Prof. dr hab. Franciszek Kobryńczuk

naukowiec i poeta

Profesor Franciszek Kobryńczuk był postacią nieprzeciętną.  Całym swoim pracowitym życiem udowodnił, że czas który każdemu z nas jest dany można spożytkować mądrze, twórczo, a zarazem z pożytkiem dla społeczeństwa.

Życie miał niezwykłe co z jednej strony uwarunkowane było okresem w którym  żył z drugiej zaś - z osobowością i z charakterem jaki posiadał.

Urodził się bowiem w 1929 roku, do szkoły powszechnej chodził częściowo w wolnej Polsce częściowo  w Generalnej Guberni. Mieszkał we wsi graniczącej z terenami okupowanymi przez władze sowieckie. Pochodził z chłopskiej wielodzietnej rodziny i był dziesiątym, najmłodszym dzieckiem Marianny i Stanisława Kobryńczuków ze wsi Długie Grzymki w powiecie Sokołowskim.

Tuż po wojnie, gdy nastała władza komunistyczna sterowana z Kremla, a w lasach trwała opozycja, w gimnazjum do którego uczęszczał powstała młodzieżowa organizacja składająca się z uczniów gimnazjum, której przyświecały idee wolnej Polski. W krótkim czasie została ona zdekonspirowana przez bezpiekę i wielu uczniów mając zaledwie 14-18 lat trafiło do więzienia z długimi wyrokami, wśród nich również Franciszek. Po śmierci Stalina, po 6 latach więzienia ci, którzy przeżyli zostali wypuszczeni na wolność. Dzięki swojemu uporowi oraz zdolnościom zdał maturę jako ekstern i rozpoczął studia weterynaryjne w Warszawie.

Franek był moim kolegą z ławy akademickiej i początkowo nic nie zapowiadało naszej przyjaźni, która po latach okazała się taka piękna. Był najstarszym studentem z naszego rocznika i miał wyjątkową mądrość życiową, która wynikała chyba z jego przeżyć. Łączyła nas wspólna  nauka i poezja. Franek pisał piękne wiersze. Już jako student drukował swoje wiersze dla dzieci w Misiu i Świerszczyku. Z redakcjami był związany umowami i brał honoraria, co było niezwykle istotne dla jego studenckiego budżetu. Pod koniec studiów zorganizowaliśmy tradycyjną absolwencką szopkę  na której czytaliśmy swoje wiersze, pamiętam, że wiersz Franka „Studencka walizka” był  najlepszy i wywołał łzy w oczach naszych matek.

Pozwolę sobie go przytoczyć:

 

Matce wydarty z uścisku

i śmierci wydarty gwałtem,

jadę po życia urwisku

pociągiem, tramwajem, autem...

Przebywa ze mną podróże

tak zawsze miła i bliska,

pokryta łzami i kurzem

moja studencka walizka.

Matczyną ręką koszule

złożone z troską w niej leżą.

Pachną krochmalem, miłością,

dobrocią czystą i świeżą.

Co dzień otwieram z radością

te zamki bliskie, znajome.

To jakbym witał się z matką,

to jakbym witał się z domem.

Nieraz jej wnętrzu powierzę

uczucia szczere i czyste.

Tak lubię i kocham szczerze

moją ubogą walizkę.

Lecz nieraz w szarej godzinie

cichutko sobie zapłaczę,

że przecież to wszystko minie,

że w życiu będzie inaczej,

że poprzez małe szyb kratki,

dzień przyjdzie z czerwoną zorzą -

dzień, kiedy to już nie matki

ręce bieliznę w niej złożą.

 

Właściwie od absolwenckiej szopki zaczęliśmy naszą współpracę poetycką i pogłębiliśmy naszą przyjaźń. Poznałem wtedy przyszłą jego żonę, śliczną Jadzię Naumowicz. Franek był surowym recenzentem czytanych wierszy i wiele mnie nauczył, bo był już doświadczonym poetą. Pracując na Wydziale staraliśmy się być sobie pomocni na niwie naukowej jak tylko było możliwe. Pamiętam nasze wspólne wyjazdy do Białowieży na odstrzał żubroni dla pozyskania materiału do badań naukowych, przeważnie to było zimą we wspaniałej śnieżnej scenerii. Poza pracą naukową i dydaktyczną odskocznią od prozy życia oraz jako swoiste hobby były dla nas wiersze. Franek był pierwszym czytelnikiem i surowym recenzentem każdego mojego szykowanego do druku tomiku poezji za co jestem mu niezmiernie wdzięczny. Latem jeździliśmy razem na działkę do Nadarzyna, gdzie własnoręcznie postawił drewniany domek i z dumą pokazywał okna – patrz mówił to okna z drewnianej chaty w której się urodziłem. Potrafił także rzeźbić z drewna ptaszki, które malował w odpowiednich kolorach i które mocował blisko domku na gałęzi. Bardzo kochał Podlasie, swoją małą ojczyznę gdzie się urodził, wiem, że powracał tam zawsze z nieukrywaną radością. Napisał dziesiątki wierszy poświęconych stronom rodzinnym – a wszystkie piękne! Tak jak ten fragment:

 

Bądź pozdrowiona Ziemio Podlaska

moja Ojczyzno, barwna Itako

od święta strojna, boś jaśnie pańska,

na co dzień chłopska, piękna jednako.

 

Na twoich polach, jak w sanktuariach,

Bóg nam co roku latem przemienia

pracę rolnika w zbożowe ziarna,

a żar słoneczny – na cud istnienia.

 

Franciszek Kobryńczuk opublikował 40 tomików wierszy, napisał słowa do czterech piosenek dla dzieci, a jego twórczość była materiałem do pięciu prac magisterskich.

Był człowiekiem niezwykle skromnym, a jednocześnie bardzo religijnym, wraz z żoną byli współzałożycielami Społecznego Komitetu budowy Muzeum i Pomnika Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Zuzeli.

Pobyt w więzieniu fatalnie wpłynął na jego zdrowie, i z tym miał kłopoty do końca życia. W ostatnich latach było coraz gorzej, pamiętam gdy zbliżał się jubileusz 50 lecia ukończenia studiów i postanowiliśmy opracować pamiątkowy album powiedział mi cicho - wiesz Darku - to na pewno ostatnia większa praca, którą wykonam. Uroczystość otrzymania złotych dyplomów odbyła się. Album pamiątkowy głównie dzięki jego ofiarnej pracy został wydany przez Warszawską Izbę Lekarsko-Weterynaryjną. Mam tą satysfakcję powiedział, że nikt jak dotąd takiego pięknego albumu nie wydał.

Już będąc na emeryturze odwiedzaliśmy się często - tak zupełnie rodzinnie. Były obiady niedzielne i imieniny w gronie przyjaciół i co ważne, co stało się rytuałem – to czytanie wierszy. Czytaliśmy na przemian swoje utwory, te najnowsze, a także  stare, ale ulubione i nasze spotkania miały nie codzienną oprawę poetycką jedyną w swoim rodzaju, którą później wszyscy wspominali.

W ostatnich miesiącach stan zdrowia bardzo się pogorszył. Pamiętam naszą ostatnią wizytę odwiedziliśmy go z moją żoną na ostatnim  piętrze na Bruna, już był leżący.

Patrz powiedział - my tu jak para gołębi w swoim gniazdku nad nami tylko niebo.

Do nieba mu było blisko i na pewno tam jest - jestem pewien - był dobrym człowiekiem i kochał ludzi.

Na pogrzebie w jego rodzinnych stronach w Ceranowie były tłumy. Uczniowie ze szkół, poczty sztandarowe, przedstawiciele miejscowych władz, domów kultury i klubów literackich. Uroczystości odbyły się w ślicznym kościele w pobliżu którego na cmentarzyku spoczął nasz nieodżałowany przyjaciel i mistrz.

Słowa pożegnania oraz charakterystykę dorobku naukowego wygłosiła Prof. dr hab. Marta Kupczyńska Kierownik Katedry Anatomii Wydziału Weterynaryjnego. Przedstawicielki  miejscowych klubów literackich w ciepłych słowach wspominały wyjątkową współpracę i opiekę jaką roztaczał szczególnie nad młodymi talentami.

Ja zaś pożegnałem swego kolegę i przyjaciela wierszem, którego fragment tutaj chciałbym przytoczyć:

 

Jestem pewien i nie mam wątpliwości,

że w Grzymkach tablica lub pomnik zagości,

że ziemia podlaska poetę wydała,

profesora anatomii – dla Podlasia chwała,

a dzieci idąc do szkoły, ten duży i mały,

czytając paluszkami będą wskazywały,

- to ten od wierszyków, profesor z Warszawy.

Każdy drogi Franciszku chciałby takiej sławy,

i będą także przyjeżdżać wycieczki

do miejsc, które opiewają Twe piękne książeczki

dla dzieci – co oprócz płynnego czytania

uczyć będą ojczystej ziemi miłowania.

Teraz poetów takich już nie ma,

co piszą piękne wiersze dla dzieci,

których do Brzechwy lub Tuwima

porównać można – Tyś poeta trzeci

to miejsce należy się Tobie

i niech ten laur Twą skroń ozdobi.

Bo byłeś wyjątkowy i każdy to przyzna

a symbole co miały dla Ciebie znaczenie

to nauka i poezja, Honor i Ojczyzna,

a także nadbużańskie wiosny i jesienie.

I wciąż będziesz obecny - tutaj między nami

swoją piękną poezją, swoimi wierszami.

 

Żegnaj przyjacielu, profesorze

i wspaniały poeto, żegnaj Franku !

 

Dariusz Jaworek